Zimne, wyjęte z lodówki ciasto dzielimy na części, rozwałkowujemy (im cieniej tym lepiej, około 1,5 cm jest wg mnie optymalnie, zwłaszcza jeśli chcemy mieć dwie warstwy powideł) i pieczemy na posmarowanej tłuszczem blasze w temp. takiej jak na biszkopt 160-180 pieczemy przez ok. 15-20 min. do raczej suchego patyczka(zależy od grubości placka). Placek należy piec etapami - kilka spodów oddzielnie.
Ochłodzone placki przekładamy podgrzanymi powidłami śliwkowymi (można je wymieszać z bakaliami, np. siekanymi figami, nakrywamy arkuszem papieru i równomiernie obciążamy (np, deseczką na całej szerokości blachy, a na to garnek wypełniony wodą), odstawiamy aż "skruszeje" (jakieś 3-4 dni) - uwaga: trzeba szczelnie owinąć go, by nie wysechł. Potem piernik można polać polewą czekoladową lub polukrować (z lukrem dłużej się przechowa).
Na 1 zdjęciu ciasta już zapakowane w folię. Ładniejsze zdjęcia zobaczycie jak już je odpakuje na 25 grudnia ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz